Trzeba wiedzieć komu się podlizywać żeby mieć dobrze. Gawnojedy* zwane dziennikarzami nie dość, że mają okazję podlizywać się w sposób spektakularny, na oczach milionów, to na dodatek robią to w sposób absolutnie bezwstydny, jak nie przymierzając tirówki, które zapomniały, że przy trasie się tylko stoi natomiast inne czynności należy wykonać gdzieindziej, bo przecież wstyd jak cholera.
No chyba, że z megabewstydu będzie megaprofit, apanaże, medale, szampan itd.Wtedy
warto, a nawet trzeba. Druga okazja może się nie trafić. A za granicą patrzą i widzą, że się towarzystwo dwoi i troi, by takiej pani kanclerz Niemiec w niczym nie uchybić.
Zostawmy na chwilę delikatne (?) stosunki tubylczych redaktorów z ich zagranicznymi
patronami - w koncu ich sprawa, nie nasza – i zadajmy pytania, jakie powinien zadać każdy szanujący się dziennikarz zainteresowany postacią Anieli Kasner Merkel. Oto one:
Czy prawdą jest, że Aniela Kasner Merkel była współpracownicą STASI o pseud. Erika?
Czy prawdą jest, że Aniela Kasner Merkel brała udział w inwigiliacji wschodnioniemieckiego dysydenta, profesora chemii, Roberta Havemanna?
Jeżeli nie jest to prawdą, w jaki sposób można wyjaśnić fakt obecności Anieli Kasner Merkel na zdjęciu zrobionym tuż koło domu/aresztu Havemanna?
(Info: Havemann przebywał w latach 1976 aż do śmierci w roku 1982 w areszcie domowym w miejscowości Grünheide, b.NRD. Skala inwigiliacji, w którą zaangażowano około 200 funkcjonariuszy STASI, sąsiadów mieszkających obok praktycznie wyklucza przypadek)
Dlaczego tuż po opublikowaniu zdjęcia zostało ono wycofane z internetu?
(Info: Biuro Anieli Merkel tłumaczyło wycofanie zdjęcia prawem do prywatności (sic!))
Czy powyższe fakty i wątpliwości nie powinny skłaniać nas do daleko idącej nieufności wobec polityki, której autorką jest niemiecka kanclerz, pani Aniela Kasner Merkel?
* Nie dotyczy uczciwych żuralistów
Linki:
Komentarze